Pod znakiem znaczka zucha

Czwartek wyszedł nam wyjątkowo stacjonarny, choć plany były trochę inne.
Tego dnia, przed obiadem, wszyscy w końcu poszli na upragniony basen! Basen jest teoretycznie w tym samym budynku, ale trzeba wyjść na zewnątrz, bo wejście jest z drugiej strony, więc było standardowe sprawdzanie kurtek, bluz, czapek, a dodatkowo strojów, czepków, klapków, suszarek itd. itp.. Zdjęć z basenu, niestety nie będzie, bo nikt nie zabrał aparatu, więc musicie nam uwierzyć na słowo ;)
Po południu był plan, żeby pójść na Stare Miasto - harcerze oddzielnie, zuchy oddzielnie i mieliśmy się spotkać przy Smoczej Jamie... Cel tej wyprawy był ściśle tajny... Niestety, jak to śpiewa krakowski bard pan Grzegorz "a w Krakowie na Brackiej pada deszcz..." Nie chcieliśmy żeby dzieci nam pomokły, więc była szybka zmiana planów. Harcerze, ubrani w mundury, zrobili sobie harcerskie śpiewanki na świetlicy. Udało się namówić druha Krzysztofa na zagranie i zaśpiewanie kilku piosenek.
W międzyczasie HSy (czyli harcerze starsi) wybrali się na laserowy paintball, a po powrocie dołączyli do śpiewających harcerzy.
Gra, którą zuchy miały mieć na terenie miasta, odbyła się na terenie hotelu. Zuchy w czasie gry cały czas podążały po tropach złodziei słodyczy. Odnajdywały kolejne wskazówki, wykonywały kolejne zadania, a na końcu tej trasy, gdy już, już wydawało im się, że mają złodzieja (i słodycze) w garści - czekała ich niespodzianka. A jaka? Możecie zobaczyć na poniższych zdjęciach. Przy okazji - serdeczne gratulacje dla całej trójki :)
A po kolacji harcerze i zuchy obejrzeli ulubiony przez wszystkich film "Kraina Lodu", dzięki czemu dzisiaj wszędzie było słychać: "mam tę mooooc, mam tę moooooc..."
Oczywiście pączki też były...