wtorek, 20 stycznia 2015

Czwarty dzień zimowiska

Miód chełmiński, najlepiej lipowy, a jak się nie da to wielokwiatowy. Nie mniej ważne są przyprawy. Czy wiecie, że nazwa pierniki wzięła się od pieprzu? Pierne miały być podobno i stąd ta nazwa. A cudny zapach piernikom nadają cynamon z dalekich Indii, leczniczy imbir, drogi, ale bardzo aromatyczny kardamon. Gałka muszkatołowa daje odpowiednią barwę piernikom, a goździki  pozwalają zachować dłuższą świeżość. Coś pominęłam? No tak, mąka pszenna i żytnia… tej pierwszej więcej niż drugiej… Przyprawy (nie wiem w jakich ilościach bo wiedźma piernikowa tak to szybko robiła, że nie zdążyłam zauważyć L) należy w moździerzu ubić  z siłą odpowiednią. A wiedźma piernikowa nie ma nic wspólnego z czarownicą ani Babą Jagą, a z wiedzą, którą nabyła i stosuje. Wracając do pierników. Miód podgrzać należy, żeby był płynny, wlać do dzieżki, wsypać do niego przyprawy i umieszać. Następnie mąkę przesianą dodać i znów umieszać. A potem odstawić na 12 niedziel do ciemnej piwnicy…
To tak z pamięci spisując… z dzisiejszej wizyty w Muzeum Żywego Piernika. Dzieciom się bardzo podobało, że mogą same ulepić, wyciąć i wsadzić swoje pierniki do pieca, a potem je zabrać ze sobą.  
Po obiedzie kontynuowały naukę menueta, a potem miały zajęcia z druhną Dominiką z origami. Po południu jeszcze udały się na zwiedzanie Fortu z Panią Kamilą, a właściwie druhną Kamilą, która jest harcerką z ZHR-u i świetnie opowiada w trakcie oprowadzania. Dzieci mogły zobaczyć nietoperze, które zimują sobie w podziemiach fortu. Nie wszyscy chcieli na nie patrzeć, niektórzy przeszli obok nich z zamkniętymi oczami. Zdjęć nietoperzy nie będzie, bo jak byśmy je obudzili to by był dopiero ambaras.
A już całkiem wieczorem mieliśmy klimatyczny harcerski kominek z druhem Krzysztofem. Były opowieści, były wspomnienia, były same stare, dobre harcerskie piosenki.










































6 komentarzy:

  1. Bardzo dziękujemy za super blog i życzymy dzieciom dalszej, równie udanej zabawy a dla kadry dużo satysfakcji i nieco odpoczynku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. barwny komentarz, cudne zdjęcia... to jest to, co rodzice lubią najbardziej! Dziękujemy! A motto z tła na pierwszym zdjęciu... hmm... wygląda na to, że własnoręcznie zrobione pierniki poczekają;(

    OdpowiedzUsuń
  3. A czy tam nie była składana przysięga na niewyjawienie tajemniczej pierniczej receptury?;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Własnoręcznie zrobione pierniki nie są do jedzenia, więc do maksymy z pierwszego zdjęcia zastosowaliśmy się jak najbardziej :) A tajemniczej pierniczej receptury w zasadzie nadal nie znam bez znajomości proporcji. Wiem co, ale ile???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z proporcjami to jakoś sobie poradzę, ale czy przed piekarnik na kolana mogę zapędzić tylko męską część domowników, czy sama też muszę?;) (zdjęcie nr 9)

      Usuń
    2. Do klęczenia mistrz piernikarski zaganiał tych co najbardziej mielili... nie mąkę bynajmniej... a ozorami...
      Klęczenie odmierzaniu czasu służyć miało, jak się domyślić można, a właściwie nie samo klęczenie, co odmówienie pięćdziesięciu "zdrowasiek"...
      Oczywiście poklęczeli chwilę i wstali, coby trochę portfele w sklepiku piernikowym uszczuplić, a czas odmierzała elektronika jakaś dla oczu postronnych w piecu ukryta.

      Usuń