Relacja z wędrówki:
Dzień 1 – 15.07.2014
Pierwszego dnia przeszliśmy pieszo z miejsca obozowania do
Spychowa niebieskim szlakiem wzdłuż jeziora Zyzdrój Wielki. Oczywiście nie
odbyło się bez problemów ze źle dopasowanymi plecakami, butami itp. Ale
harcerzom takie problemy nie straszne ze wszystkim sobie poradziliśmy i
szczęśliwie dotarliśmy do celu. Na miejscu zjedliśmy obiad i udaliśmy się na
zajęcia w Parku linowym. Okazało się, że
mamy wielu wspaniałych i zdolnych wspinaczy, którzy z odwaga pokonywali nawet
najtrudniejsze trasy, 10 m nad ziemią. Niestety z powodu deszczu musieliśmy
przerwać zabawę, ale spokojnie dokończyliśmy ją następnego dnia rano. Wieczorem
zjedliśmy kolację i bardzo szybko zasnęliśmy , chyba dopadło nas zmęczenie.
Dzień 2 – 16.07.2014
Wstaliśmy rano, zjedliśmy pyszne śniadanko i dokończyliśmy
zajęcia w parku linowym. Po zajęciach udaliśmy się do amfiteatru do Spychowa,
nad brzeg jeziora, gdzie czekało na nas 3 przemiłych ratowników WOPR i 35
kajaków J
Dobraliśmy się w pary - młodszy ze starszym, przeszliśmy szkolenie z obsługi
kajaków i sposobów radzenia sobie w razie „przenośki” i wywrotki oraz sposobów
sygnalizowania, że potrzebujemy pomocy. I nadeszła ta chwila kiedy trzeba było
zasiąść w kajakach i wyruszyć w podróż do Zgonu. Płynęliśmy przez Jezioro
Spychowskie, Spychowska Struga, Jezioro Zadrużno, Jezioro Uplik, Jezioro Mokre
. Po drodze spotkaliśmy kaczkę z małymi, rodzinę łabędzi, a otaczający nas widok
zapierał dech w piersiach. Czasem nam się wydawało, że płyniemy przez dziką
dżunglę, wisiały nad nami drzewa, było mnóstwo trzcin, w które czasem
wpływaliśmy, a potem trzeba było kombinować jak się wydostać. Na szczęście harcerze są zdolni i wszyscy
przepłynęli całą trasę bez wywrotek i komplikacji. Kiedy dotarliśmy na miejsce (Zgon) czekały na
nas ręcznie lepione, oryginalne mazurskie „kartacze”. Okazało się, że to bardzo
smaczna potrawa, tym razem nie było żadnych zlewek, zjedliśmy wszystko. Po
kolacji ruszyliśmy dalej w drogę, tym razem na nogach, nasza trasa wiodła przez
Zielony Lasek, Krutyński Piecek aż do Gałkowa, gdzie spędziliśmy noc w
zabytkowej starej szkole. Na miejsce dotarliśmy tak późno, że pędem zjedliśmy
kolację i poszliśmy spać.
Dzień 3 – 17.07.2014
Ty razem musieliśmy wstać bardzo wcześnie, zaraz po śniadaniu
już o 8:15 rano czekały na nas bryczki zaprzęgnięte w konie. Do każdej bryczki wsiadło
nas szesnaścioro, przejechaliśmy z Gałkowa do Krutyni, po drodze śpiewaliśmy i
podziwialiśmy malownicze widoki. W Krutyni czekała na nas pani Martyna –
edukator z Mazurskiego Parku Krajobrazowego, która pokazała nam bociany, które
trafiają do nich z różnych przyczyn i szykują się do odlotu do ciepłych krajów. Potem poszliśmy do muzeum, w którym oglądaliśmy
spreparowane zwierzęta z okolicznych wsi i lasów. Okazało się, że wiele
zwierząt wygląda zupełnie inaczej niż wyobrażali sobie harcerze. Byliśmy bardzo
zdziwieni kiedy okazało się, że w mieście niema kruków a to co nazywamy krukami
to zazwyczaj kawki i gawrony. Okazało się też, że łasiczka z obrazu „Dama z
łasiczką” to chyba jednak tchórz. Dotarło też do nas, że większość zwierząt
ginie z winy człowieka, to chyba zmieni nastawienie harcerzy. Na koniec okazało się, że Orzeł Bielik to nie
Orzeł tylko Bielik. Potem pani Martyna pokazała nam też zarastające jeziorka w
Rezerwacie Zakręt oraz pomnik przyrody „Zakochana Para”. Potem poszliśmy wzdłuż
jeziora Mokrego, do miejsca zbiórki skąd
zabrał nas autokar do obozu.
Wędrówkę zaliczamy do udanych i bardzo ciekawych :)
Dziękuję serdecznie autorom zdjęć i nieocenionej Lucy za "prawiecowieczorną" porcję wzruszeń i radości. Pozdrawiam Zuzkę D. Zołzik. Tata.
OdpowiedzUsuńRelacja z wędrówki spisana piórem druhny Milupy. Mnie niestety na wędrówce nie było. Ktoś musiał na zgrupowaniu zostać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Druhna Lucy
W takim razie - druhno Milupo - dziękuję!
OdpowiedzUsuńP.S. czy ktoś wie, czemu z firefoxa nie można wklejać odpowiedzi, za każdym razem muszę odpalać IE...
Dziękujemy za wspaniałą relację! Jakże Wam zazdroszczę ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
mama Iwa.
Dziękuję za możliwość zobaczenia tego, co wcześniej na zdjęciach widziałam, dziękuję i gratuluję, dzieciny już się martwią, że mniej niż połowa pobytu im została, są przeszczęśliwi, mają mnóstwo wrażeń, trochę są zakurzeni, ale chcą, żeby obóz trwał całe wakacje, dziękuję Kochana Kadro, pozdrawiam serdecznie, mama Pawła
OdpowiedzUsuń